Z dość dużym opóźnieniem zamieszczam krótką relację z jesiennych warsztatów, które znów odbyły się w Siedlisku Ciszy.
Kolejny raz gościnność gospodarzy, absolutnie fantastyczna kuchnia pani Magdy, urocza okolica, doskonała sala do jogi sprawiły, że dobry nastrój nas nie opuszczał. Miejsce to jest tak magiczne, że słowa z trudem próbują oddać tę magię. Żeby jednak naprawdę się przekonać o jej istnieniu, trzeba tam pojechać. Tam, gdzie droga się kończy, gdzie w zasadzie nie ma sąsiadów, zasięg operatorów komórkowych jest słaby. Są za to pola, łąki i lasy, i te nieprawdopodobne widoki na otaczające kotlinę góry.
Drugi już raz udało nam się odwdzięczyć za tak serdeczne i troskliwe przyjęcie, bo przywieźliśmy ze sobą piękną, słoneczną pogodę, którą obiecaliśmy zostawić w Kamieńczyku na dłużej.
Godziny spędzone na sali do jogi wykorzystaliśmy w pełni, szlifując I serię Ashtangi. Na niej głównie koncentrowała się nasza praktyka, wspomagana uzupełniającymi vinyasami. Sporo miejsca poświęciliśmy także oddechowi ujjayi i sztuce relaksu.
Na koniec jeszcze moja osobista refleksja. Mam ogromne szczęście do ludzi. Warsztaty zgromadziły kilkanaście niepowtarzalnych osobowości, z których każda ubogaciła ten wyjazd. Bez Was by się nie udał! Każdemu z Was jeszcze raz gorąco dziękuję za pełny zaangażowania udział w zajęciach programowych i dodatkowych. Dziękuję Wam za wieczorne rozmowy, zabawy, za piesze wycieczki. Dziękuję Wam za całą energię, która nieustannie krążyła wokół i była dla mnie inspiracją do inspirowania Was. Jestem pewna, że z takimi ludźmi powtórzenie takiego weekendu nie będzie trudne.
I trochę zdjęć dokumentujących nasze wyczyny.